Najgorsza jest śmierć, która przychodzi nagle, bez zapowiedzi, bez żadnych symptomów. Zabiera Ci to, co kochasz najbardziej, tak okrutnie odbiera na zawsze. I choć minął prawie miesiąc, nadal nie mogę się z tego otrząsnąć. Zbieram w sobie siły każdego dnia, aby napisać kilka słów o kimś wyjątkowym o kimś bliskim memu sercu. O Tobie mój przyjacielu. Tak wyjątkowe istoty, jak Ty zasługują na pamięć, na kawałek miejsca na moim blogu.
Nigdy nie sądziłam, że będę pisać list do nieba, do Ciebie mój przyjacielu. Diagnoza o Twojej podstępnej chorobie przyszła tak nagle i złamała nam wszystkim serca. Walczyliśmy do końca – nie mogło być inaczej. Niestety choroba nas pokonała. Po trzech dniach spędzonych w klinice zabraliśmy Cię do domu w pełni świadomi tego, że to będzie nasz ostatni, wspólny weekend. Dostaliśmy dwa dni, aż dwa dni – bynajmniej tak nam się wtedy wydawało. Dwa dni to tak dużo i tak mało, aby nacieszyć się Tobą. Nie ma takiego czasu, który byłby odpowiedni, żeby być przygotowanym na pożegnanie Przyjaciela. Chciałam jeszcze tyle zrobić. Chciałam zabrać Cię na ostatni spacer, w Twoje ulubione miejsce nad rzekę. Chciałam zrobić dla Ciebie tort urodzinowy, nie co wcześniejszy, ostatni. Miał być wyjątkowy, z Twoim ulubionym, wybornym Pâté. Nie zdążyłam. Słabłaś coraz bardziej i tak bardzo cierpiałaś, a Twoje cierpienie powodowało w nas ogromny ból. I ta cholerna bezradność. Całą noc czuwałam przy Tobie, poiłam strzykawką, tuliłam, głaskałam. Już tej nocy podjęłam decyzję. I choć była to, jedna z tych najtrudniejszych decyzji wiedziałam, że jest słuszna, że muszę pozwolić Ci odejść. Przepraszam.
Rankiem zaczął padać śnieg. Tak go kochałaś. Spadł jakby dla Ciebie na pożegnanie. Wzięłam Cię na ręce i zaniosłam na podwórze. Postawiłam Twoje słabe, chwiejące się cztery łapki na białym puchu. Stałaś wpatrzona w jeden punkt, czułaś pod łapkami zimny śnieg, ale go nie widziałaś. Choroba tak nagle odebrała Ci wzrok. Bałaś się, tak bardzo bałaś się tej ciemności. Pozostał Ci jedynie węch – tylko dzięki niemu byłaś w stanie rozpoznać nas i miejsce, w jakim się znajdujesz. Kiedy wybiła ta infernalna godzina, otuliłam Cię kocykiem i ruszyliśmy w tą ostatnią podróż. O 13.45 pobiegłaś za tęczowy most. Odeszłaś na moich rękach, utulona, kochana, w gronie najbliższych Ci osób. Zbyt wcześnie wybrałaś się w tą podróż, zbyt wcześnie. Przepraszam Vikunia, tak bardzo Cię przepraszam! Musiałam pozwolić Ci odejść. Myśl o tym, że to ja podjęłam decyzję o przerwaniu Twojego życia, będzie ze mną do końca. Racjonalna, ale dręcząca. Gdziekolwiek teraz jesteś, pamiętaj, że zawsze byłaś idealna pod każdym względem i kochana całym sercem przez nas.
Byłaś najlepszym psem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Wyjątkowym przyjacielem, naszym radosnym i energicznym dzieckiem na czterech łapach. Wspaniałym kompanem podróży. Towarzyszką spacerów, zabaw i wspólnych posiłków. Wielbicielką pizzy, makaronu i mojego fotela. Najwierniejszą asystentką moich sesji zdjęciowych i niezastąpionym testerem moich potraw.
Dawałaś nam tyle radości. Każdego, kto przekraczał próg naszego domu, ciepło witałaś czułym spojrzeniem, zimnym noskiem i merdającym ogonem. Zostawiałaś nam piękne wspomnienia z tylu tak ważnych lat naszego życia. Tak wiele bym dała, żeby znów popatrzeć, jak słodko śpisz, jak cieszysz się na mój widok, jak czekasz. Tak wiele bym dała, żeby znów posłuchać Twojego chrapania, dotknąć Twojej miluśkiej sierści, pogłaskać Cię i utulić. Tak wiele bym dała, aby tak zwyczajnie żyć jak do tej pory, robić zwyczajne rzeczy tak dziś cenne, już nieosiągalne.
Straciłam najlepszego kompana, który kochał mnie za to, że byłam, a nie przez to jaka byłam. Teraz każdego dnia uczę się na nowo, uczę się żyć. Bez Ciebie. To cholernie trudne! Codziennie mówię „Dzień dobry”. Do siebie, bo przecież Ty nie słyszysz. Nie sprawdzasz, czy się budzę. Czy można zaczepić? Czy wyciągnę rękę? Ale wyciągam, choć już Cię nie ma. Szukam Twojego spojrzenia, choć widziałam to ostatnie. Czekam, aż się przy mnie położysz, choć wiem, że już nigdy. Nagle okazało się, że mogę swobodnie poruszać się po kuchni, bo nikt nie siedzi na środku pomieszczenia, wpatrując się łakomie w gotujący się makaron. Nie znoszę tej swobody poruszania. Nie ma pieszczot, nikt nie trąca mnie nosem, ani nie śledzi wzrokiem moich poczynań. Nikt nie biegnie, aby przywitać mnie radośnie, gdy wracam z pracy. Brakuje smyczy w ręku, dodatkowych czterech łap i Twojego oddechu. Kłębią się jedynie wyrzuty sumienia, że dawałam ci za mało czasu, za mało głaskania, za mało spacerów, za mało…
Wciąż nie wierzę, że to się dzieje. Mam wrażenie, że to sen, że to wszystko się nie wydarzyło. Nie mogę pojąć, że została nam tylko malutka urna. Tylko garstka popiołu. Żegnam się z Tobą kochana, ale nie na zawsze. Czekaj na mnie po drugiej stronie – wierzę, że jeszcze się spotkamy. Nie wiem, gdzie jest potem i czy jest w ogóle, ale piszę teraz: „Nauczyć się żyć bez ciebie”. Tylko jedno zdanie. Aż jedno…
Dziękuję Ci najdroższa za wspólne lata. Za szczekanie, całusy i troskę bez pytania. Za Twoje głupie wybryki i zimny nos. Za pozwolenie mi bycia częścią Twojego życia. Te 9 lat, 10 miesięcy i 20 dni to zbyt krótki czas, by móc się Tobą nacieszyć i wystarczająco długi, by powstała między nami nierozerwalna więź.
Byłaś moim ulubionym ”Dzień dobry” i najtrudniejszym ”Do widzenia”
Viki ( Nusia, Viktoria, Krówka) 23.03. 2011 – 13.02.2021
To był niezwykle trudny list, pisany przez łzy. I przyznam szczerze, że nawet trochę czuję się nie komfortowo, przeżywając odejście psa, jak utratę bliskiej osoby. Z pewnością ktoś, kto nie przeżył z jednym czworonogiem kawał swojego życia, powie: ”przecież to tylko pies”. Nie człowiek, który ma uczucia, marzenia, pracę i rodzinę. To ”tylko” pies! Ktoś, kto jest w stanie tak powiedzieć, najprawdopodobniej nie wie, jak to jest spojrzeć w ostatnie tęskne spojrzenie swojego przyjaciela, z którym przeżyło się tyle cudownych lat. Trzymasz go w swoich ramionach, czujesz jego spowolniony oddech i coraz słabiej bijące serce. Możesz tylko patrzeć, jak uchodzi z niego życie, jak powoli odchodzi. Tylko tyle możesz! I chociaż śmierć człowieka zawsze będzie większą tragedią, to dziś już wiem, że śmierć psa boli tak samo.
Tracimy nie tylko bliską istotę, ale i część siebie. Tracimy bliskość, która jest nieporównywalna z żadnym uczuciem, jakie można żywić do drugiego człowieka. Bo miłość do psa to zupełnie inny gatunek miłości. Nigdy nie możemy powiedzieć o drugim człowieku, że jest naszą własnością, że do nas należy. O psie można to powiedzieć z całą pewnością. A gdy coś posiadamy, w pewnym sensie staje się to częścią nas i naszego ”ja”. I w tym dniu, gdy Nusia odeszła straciłam i ją, i tę część siebie, którą dla mnie była. Czuję się, jakby ktoś wyrwał mi ogromny kawałek serca. Czuję pustkę, którą próbuję wypełnić choćby wspomnieniami, ale na razie wypełniają ją tylko łzy, ogromny żal i wyrzuty sumienia.
Ktoś kiedyś napisał: ”Bóg jednym aniołom rozdał skrzydła, drugim zaś mokre noski, wierne serca i mięciutkie futra. I zrobił to tylko dlatego, żeby człowiek już zawsze mógł przytulać anioła”. Nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z tymi słowami. Jedynym, całkowicie pozbawionym egoizmu przyjacielem, jakiego człowiek może mieć w tym egoistycznym świecie, jedynym, który go nigdy nie opuści, jedynym, który nigdy nie odpłaci niewdzięcznością i zdradą, jest jego pies – ziemski anioł, bez skrzydeł.
Rozumiem, sam niedawno straciłem psa.
Doskonale rozumiem Twój smutek. Mój 14-letni labrador też choruje i jest coraz słabszy. Odkładam tą najtrudniejszą decyzję, ale wiem, że kiedyś będę musiała ją podjąć.
To trudna decyzja i szkoda, że takie decyzje w ogóle trzeba podejmować. Życzę dużo siły
Trzymaj się tam. Ciesz się z chwil, które udało wam się spędzić razem. Bądź silna.
U nas minęły już 2 lata, a dalej nie mogę się pogodzić ze stratą…trzymaj się dzielnie
Podobno czas goi rany, ale ja w to nie wierzę
Bardzo wzruszający list, wspanialy hold i doskonaly cytat Elżbiety Bancerz, wysylam cieple mysli i pozdrawiam serdecznie!
Bardzo współczuję 🙁 przechodziłam przez to 2 razy i 20 letniego kota. Długo przeżywałam ostatniego pieska, założyłam nawet, że już nigdy nie będę mieć następnego. Ale życie płata figle i kolejne cudo zjawiło się dosłownie samo rozjaśniając nasze życie … Trzymaj się… na zawsze w naszych sercach … Psy to nasze ciche anioły …
Bardzo mi przykro, wzruszyłam się i płaczę razem z Tobą. Ściskam, niech czas przyniesie ukojenie.
Strasznie smutne a jednak prawdziwe, niedawno pożegnałam swoją ukochaną koteczkę. Smutek po niej jest nie do opisania…bez niej życie straciło coś ważnego….
Współczuję 🙁
Piękny wpis. Takie pożegnania zawsze są przykre. Nie chcemy rozdzielać się z tymi, na których nam zależy
Piękny wpis , jestem z tobą, mam też psa i najbardziej boje się jego odejścia. Może zaraz mnie zlińczujesz ale ba pewno chce mieć kolejnego psa , kiedyś zbakazlam film jak pies pisze do swojego psa ze po jego śmierci ma dac miłość innemu pieskowi .
Wzruszajacy wpis, przytulam i lacze sie w bolu, ja moja Mikusie wspominam czule ponad 20 lat po tym, jak odeszla. Pozdrawiam cieplutko Beata Redzimska
Dziękuję
Rozumiem doskonale też pochowałam ukochanego pieska… dużo siły.
Rozumiem co czujesz ja też musiałam podjąć taką decyzję moja Kuleczka odeszła ode nas po 18 wspólnych latach pokonał ją rak. Do dziś wspominam jak urodziły się nasze dzieci, a ona taka ciekawa zaglądała do wózka i pilnowała, by nikt poza rodzicami nie zbliżył się bez naszego pozwolenia. Nie zadręczaj się ona by tego nie chciała. My podjęliśmy wtedy decyzję o adopcji nowego malca i tak po pół roku od jej odejścia pojechałam do schroniska, by dać szansę na lepsze życie innej potrzebującej duszy, a wróciłam z dwójką, bo były tak zżyte, że nie miałam serca ich rozdzielać.
W sierpniu straciłam sunię, tak bardzo mi bliską, z którą miałam niezwykłą więź, bardzo to przeżyłam.
Bardzo mi przykro. Na końcu dodałaś śliczny cytat. Trudno się z nim nie zgodzić.
sama się wzruszyłam, pamiętam jak trudne było odejście psa mojej mamy. Posiadanie przyjaciół, którzy odchodzą tak szybko jest strasznie bolesne
Wzruszający wpis 🥺 Przykro mi z powodu twojej straty, widać, że był to kochany piesek i bardzo wierny przyjaciel… Jakkolwiek to zabrzmi fajnie, że miał tak kochający dom 😉
Czasami tak jest, że Ci których kochamy najbardziej odchodzą niespodziewanie.
Bardzo współczuję co twojej straty. Sama mam psa i rozumiem dlaczego piszesz o swoje towarzyszce jak o bliskiej osobie.
Bałam się czytać tego wpisu, wiem jak bardzo cierpiałaś. Jednak proszę nie obwiniaj się…Miała Twoją, Waszą miłość. Choroba często bywa podstępna. Trzymaj się słońce i rycz jak masz ochotę, łzy przyniosą oczyszczenie…
Poryczałam się totalnie po tym wpisie. Bardzo Cię rozumiem. Zwierzaki stają się naszymi członkami rodziny, naszymi najlepszymi przyjaciółmi. Sama mam kota i nie wiem, jak to będzie gdy … Trzymaj się kochana, masz piękne wspomnienia, zachowaj je w swoim sercu i pielęgnuj.
Dziękuję i pozdrawiam
Czasem taki list pomaga uporać się ze strata. Wiem jak trudno Ci bylo to napisac i jak ciezko Wam teraz sie przestawic na nowa codziennosc. Rzeczywistosc juz nie jeat tak kolorowa. W koncu jednak kolory wroca,a wspomnienia beda wywolywac usmiwch a nie lzy.
Bardzo współczuję, pies to pelnoprawny członek rodziny i jego utrata bardzo boli. Na pewno mial szczęście ze do Was trafil.
Trzy lata temu odeszła moja ukochana Yorczka. Była z nami 15, 5 roku. Ale wspomnienia są tak osobiste, że nie potrafiłabym się nimi dzielić. Zachowuję Ją w swoim sercu i pamięci.
Wspomnienia o moich ukochanych psach wciąż mam głęboko w sercu, jestem bardzo szczęśliwa, że miałam okazję spędzić z nimi wiele lat życia, cudowni przyjaciele, najwierniejsi ze wszystkich.
Czytam i płaczę jak bóbr. Chyba dlatego, że i ja straciłam moją wierną przyjaciółkę. To już 4 miesiąc bez słyszenia jej ,, dreptania”, czy piszczenia z radości. Nikt nie wtula już swojego noska w moją szyję i nie liże po poliku kiedy jestem smutna, czy zła. Nikt nie wita i nie czeka… zostawiła po sobie ogromną pustkę, z którą cały czas walczę. 10 lat wspólnych chwil nie da się od tak zapomnieć… Dziękuję Ci za wspaniały list do nieba…Nasze zwierzaki teraz z góry nas pilnują i wiernie czekają, by nas przywitać najpiękniej jak umieją..
Dziękuję Ci za te słowa i również mocno przytulam. Mam nadzieję, że biegają teraz razem szczęśliwe.
Czasami dobrze tak napisać, prosto od serca. Viki miała wspaniałą Panią ! Niestety wiem, co to oznacza stracić pieska, nie jest to nic przyjemnego, mnie wciąż go brakuje po tych 12 już latach
Wybacz… Nie dałam rady przeczytać do końca i nie zrobię drugiego podejścia… Tak pięknyvh i wzruszających słów dawno nie czytałam… Nie wiem ile łez wylalas pisząc ten teks ale pewnie nie mało… Ja się popłakałam po trzecim zdaniu…też mamy psinke, małą białą suczke, która skradła nasze serca na maksa… Nie wiem co ze mną będzie jak przyjdzie jej czas ale chyba się rozchoruje 🙁
Ostatnio jak nam zachorowała to wyłam jak głupia…
Strasznie współczuję straty pupila 💞
Rozumiem. Pisałam ten tekst prawie miesiąc, bowiem każde słowo wyrywało ze mnie łzy i musiałam przerywać.
Strasznie się wzruszyłam czytając. Dobrze znam to uczucie pustki i niedowierzania. Strata przyjaciela boli bardzo dotkliwie i bardzo długo. Lecz piękne wspomnienia pozostają z nami na zawsze.
Wzruszyłam się. Pięknie to napisałaś, ale to musiało być dla Ciebie bardzo trudne. Trzymaj się
Przerażająco przykre, chciałoby się zatrzymać, ale cierpienie jest nie do zniesienia. Uwielbiam psy, kiedyś miałam i zawsze obawiałam się takich strasznych momentów. Bardzo, bardzo współczuję. Aż się serce ściska.
Gosiu, mój ukochany Borys, najcudowniejszy wyżeł węgierski, odszedł nagle, po kilku dniach choroby do psiego nieba. Miał 8 lat.
Wiele lat minęło, a ja nie potrafię zapomnieć. To nie był tylko pies, jakieś zwierzę, to był najukochańszy Przyjaciel.
Popłakałam się, poryczałam, bo wróciły wspomnienia.
Do dzisiaj mam łzy w oczach, kiedy go wspominam, ale wiem, że się spotkamy po drugiej stronie. Tak bardzo za nim tęsknię.
Wiem, co czujesz i to bardzo dobrze wiem. Ból po Przyjacielu nie mija.
U mnie to już 12 lat, a ja na wspomnienie ciągle płaczę.
Przytulam również mocno. Tak ciężko pogodzić się z tą pustką
Serdecznie Panią pozdrawiam, M.
Trochę się wzruszyłem. Też niedawno pożegnałem mojego pieska. A te ostatnie zdjęcie – naprawdę piękne.
Dziękuję, również bardzo współczuję
Płaczę, gdy to czytam… Wiem czym jest strata psiego przyjaciela, mój pies odszedł 9 lat temu w moich ramionach. To było straszne przeżycie…Ściskam mocno!
Dziękuję bardzo. Również współczuję
Czas jest zabójcą.
Wszyscy kłamią kiedy mówią że się go nie boją.
Wszyscy próbują być odważni.
Masz zupełną rację
Przytulam! Mam trzy koty i nawet nie potrafię wyobrazić sobie tej tęsknoty za ukochanym zwierzakiem, członkiem rodziny…
Tracimy siebie to prawda i część serca pęka na miliony małych kawałków i już nigdy się nie pozbiera w stu procentach. Straszne i piękne, ze było dane nam poczuć tak silną wieź ze zwierzęciem! Ja swojego psiaka tez traktowałam jak członka rodziny. Wiem, jakie to cięzkie. Wspolczuje.
Okropnie współczuję 🙁 Przyznam, że nie dałam rady przeczytać niektórych fragmentów listu, moje własne doświadczenie z podobną stratą jest jeszcze dość świeże. Tęsknię za moim przyjacielem i bardzo żałuję, że nie zauważyłam wcześniej, że coś mu dolega… Był radosny jak zawsze.
Pozdrawiam Cię mocno. Mimo wszystko to piękne, że było Ci dane zaznać tak cudownej przyjaźni. Staram się tak na to patrzeć.