Każda potrawa ma swoją historię - faworki również. Pierwsze faworki rzekomo pochodzą z piekarni „Fawor” w Poznaniu. Powstały zupełnie przez przypadek. Młody cukiernik przez nieuwagę upuścił na olej pasek ciasta pączkowego. Pasek utworzył warkocz, a przestraszony cukiernik chcąc uniknąć kary, posypał go cukrem - co dało nowy przysmak. Na początku faworki były ciężkie i tłuste tak jak pączki, ale lata praktyk domowych gospodyń zaowocowały lekkim i chrupiącym deserem. Nazwa faworki pochodzi od francuskiego "faveur", co znaczy wstążeczka lub cienka tasiemka. Jednakże w Polsce w latach 30 -tych XX wieku była używana mniej poetycka nazwa – chrust, chruścik. Przysmak ten jest charakterystyczny dla okresu hucznych zabaw, czyli karnawału. Jednakże faworki były też przedmiotem konkursu talentów, bowiem panny na wydaniu produkowały ten przysmak, by pokazać, że są dobrymi gospodyniami. Faworki mają swoje odpowiedniki na całym świecie. Chorwaci mają krostole, Duńczycy klejner, a Słowacy fańkę. Chrupiące ciastka są znane również w Szwecji, Białorusi, w Niemczech, w Rumunii czy na Ukrainie. Obecnie nie wyobrażamy sobie tłustego czwartku bez faworków. Są to tak popularne smakołyki, że z łatwością znajdziemy na nie przepis w każdej książce kucharskiej, zatem do dzieła!
Porcje: 24
Składniki
- 300 g mąki pszennej
- 5-6 żółtek
- 2-3 łyżki kwaśnej śmietany
- 1 łyżka spirytusu
- szczypta soli
Dodatkowo
- cukier puder
- olej do smażenia *
Przygotowanie
- Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy żółtka, 2 łyżki śmietany, spirytus i sól. Zagniatamy jednolite ciasto. Jeśli podczas wyrabiania ciasto wydaje nam się zbyt tępe, możemy dodać jeszcze łyżkę śmietany. Ciasto ogólnie jest ciężkie w zagniataniu, dlatego trzeba się przy nim troszkę napracować. Gotowe ciasto owijamy folią spożywczą i wybijamy. Wybijanie ciasta polega na uderzaniu w niego np. wałkiem do ciasta. Możemy również porzucać ciastem, uderzając o blat. Zauważycie, że ciasto po kilku uderzeniach robi się miękkie i elastyczne. Wybijanie ciasta powinno trwać około 4-5 minut. Następnie ciasto odkładamy na godzinę do leżakowania w temperaturze pokojowej.
- Ciasto dzielimy na 3 części. Każdą część wałkujemy na bardzo cieniutki blat, delikatnie podsypując mąką. Początkowo ciasto jest oporne i ciężkie do wałkowania, ale po chwili kiedy ciasto się rozluźni miło się z nim pracuje. Najważniejsza sprawa - ciasto po rozwałkowaniu powinno być bardzo cieniutkie, jak kartka papieru. Tylko wtedy faworki będą kruche i chrupiące. Po rozwałkowaniu przy pomocy radełka wycinamy pasy o szerokości około 2-2,5 cm. Długość zależy tylko od was, ale moim zdaniem najlepsze są długości do 15 cm. Na środku każdego paska robimy nacięcie, nie dochodząc do brzegów. Jeden koniec przekładamy przez nacięcie i faworek gotowy.
- Smażymy na dobrze rozgrzanym, głębokim oleju partiami, dokładnie kilka sekund z każdej strony na złoty kolor. Ja wrzucam po 3-4 żeby mieć czas na przekręcanie. Gotowe faworki wyjmujemy na papierowy ręcznik, aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Po ostygnięciu posypujemy cukrem pudrem.
Odnośniki
- * faworki można smażyć zarówno na oleju jak i na smalcu.
Uwagi dodatkowe
- najlepsza temperatura smażenia to około 180 stopni. Zbyt zimny olej spowoduje, że będziemy musieli dłużej smażyć faworki, przez co nasiąkną tłuszczem. Z kolei zbyt gorący olej, popsuje smak chruścików (będą spalone i gumowate). Jeżeli nie jesteśmy pewni, czy tłuszcz ma dobrą temperaturę, możemy wrzucić kawałek chleba - jeżeli zarumieni się w ciągu 30 sekund, to znaczy, że olej lub smalec osiągnął właściwą temperaturę.
- ważne jest też to, by olej rozgrzewać dłużej na mniejszym ogniu.
- po usmażeniu faworków, osuszamy je papierowym ręcznikiem z nadmiaru tłuszczu.
- ciasto, którego nie wykorzystamy może być przechowywane w lodówce do dwóch dni.
Jeśli wypróbowałaś/eś ten przepis zostaw, proszę komentarz i napisz, czy Ci smakowało. Na pewno pomoże to innym czytelnikom, a mi będzie bardzo miło! Przepis możesz również ocenić i dodać zdjęcie przygotowanego dania. Będę również bardzo wdzięczna, jeśli polubisz moją stronę na facebooku – każde polubienie sprawia mi radość i motywuje do dalszej pracy!
Jakie pyszności!
W najbliższym czasie muszę zrobić faworki. Takie domowe są niezaprzeczalnie lepsze od tych sklepowych.
Uwielbiam faworki, podobnie jak pozostałe karnawałowe wypieki. Tylko potem trzeba iść na długi spacer.
O tak! Są pyszne, ale i tuczące
nie wiedziałam, że to tak łatwy przepis, może uda mi się w tym roku zrobić, ponieważ bardzo lubię je chrupać 😉
Łatwy, a jaki pyszny 🙂
Ja się teleportuje do Ciebie po te faworki!!!
Uwielbiam!
Co za rewolucja na Twoim blogu???
A i tak dodwać trzeba ;-))))
No dzieje się 🙂
Smak dzieciństwa. Chętnie wykorzystam Twój przepis i zaszaleję w kuchni.
w sam raz w pis z okazji tłustego. Wprawdzie moja tesciowa robi naj naj ale moze kiedys sama zawalczę
Bardzo lubię faworki, mają w sobie coś co sprawią, że jadła bym je codziennie
Oj jak ja dawno nie jadłam faworków. Ostatni raz pomagałam je robić za dzieciaka, jak miałam jakieś 10 lat. Czas samemu spróbować je zrobię chociaż to kaloryczne dziadostwo jest 😀
Jest karnawał, więc warto zaszaleć 🙂
Przepis na faworki mam sprawdzony u siebie od lat. Pisałam o nim na blogu. I faworki nie robi się na oleju, a na smalcu. Taka zasadnicza różnica.
Ja wolę na oleju 🙂
Faworki lubię – szczególnie te od mojej Mamy 🙂 W tym roku chciałabym samodzielnie przygotować te smakołyki 🙂
Warto spróbować! 🙂
Moja mama uwielbia faworki,ja wolę pączki 😉 Szczególnie takie fit, które robi mój tata <3
Nigdy nie robiłam. Chyba w końcu muszę spróbować.
Faworki to jedne z bardzo nielicznych słodkości, które uwielbiam. Nic innego mnie tak nie rusza 🙂 Tak samo te kupne jak i domowo robione!
Ja kupnych nie lubię, nigdy nie są cienkie i kruche 🙂 Ale domowe – mam do nich słabość 🙂
O niby proste faworki a jaki wspaniały wpis powstał. Gratulacje.
moja prababcia robiła przepyszne faworki, ja jeszcze nigdy się za to nie brałam, ale może warto spróbować 🙂
Nie pamiętam kiedy jadłam faworki. Chętnie skorzystam z Twojego przepisu.
Lubię lubię lubię! Tylko żeby mi się chciało zrobić ?
Faworki to mój smak dzieciństwa, zawsze ale to zawsze, miała je w domu moja ukochana ciocia 🙂 Nigdy nie próbowałam ich robić sama 🙂
Bardzo lubiłam tą przekąske w dzieciństwie, dawno daaaawno nie jadłam!
No to na weekendzie już wiem co będę robił 🙂
Faworki ewidentnie kojarzą mi się z dzieciństwem… 🙂 Nie jadłam ich już chyba z 10 lat! Czas nadrobić! 😉
Smaki mojego dzieciństwa. Muszę przyznać wyglądają pysznie. ❤ chyba spróbuję w tym tygodniu.
Och faworki, wsponienia z domu, Mama robiła takie smaczne .
Twoje tez bym chętnie zjadłą 🙂 Pycha…
Weekend wolny, będzie testowanie przepisu, dzięki!
Faworki chyba każdy jadł w dzieciństwie. Dziś już ich unikam, bo to tuczące zuo, ale swoim dzieciom też kiedyś zrobię.
Uwielbiam chrusty, a malo kto potrafi je zrobić. Zauważyłaś, że te kupne są zazwyczaj za grube i często -niepotrzebnie – waniliowe? Niektórzy też nie biją ciasta, a to błąd 🙂 Zbite ciasto jest grzeczniejsze 🙂
Twój przepis jest identyczny z naszym, ale źle zrobiłaś, że go dziś opublikowałaś, kogo namówię, żeby mi je zrobił???
Nie lubię tych grubych i ciężkich faworków – robię właśnie tak, jak nauczyła mnie mama są najlepsze na świecie 🙂
Ten przysmak kojarzy mi się z zabawami karnawałowymi w szkole – faworki zawsze znajdowały się na imprezowym stole 🙂 Chętnie bym przekąsiła!